www.kukowka.pl

piątek, 13 lipca 2018

Dzień mamy i córki w Kukówce

Kiedyś dostałam od mojej mamy książkę "Ile znaczy mama"
Musze przyznać, że zawsze wiedziała co podarować mi w prezencie kiedy byłam mała, kiedy dorastałam i kiedy sama zostałam już mamą. Kiedy dostałam tą książkę już sam tytuł niesamowicie mnie zaskoczył. Dlaczego podarowała mi właśnie taką pozycję? Czy nie jest oczywiste dla mnie kim jest mama? O czym można napisać w takiej książce?
Otóż jakim było moje zaskoczenie gdy odkryłam, że zupełnie nie zdaję sobie sprawy z tego, ile znaczę dla moich dzieci ja, jako mama. Przyznam że do dziś miewam wątpliwości co do tego, czy jestem im w ogóle potrzebna, czy jestem dobrą mamą, czy może moja rola ogranicza się do żywienia i ubierania...?

Odkrywanie, że jestem ważna, że te wszystkie okrzyki "mamo patrz, mamo patrz!" są dowodem na to, że moją najważniejszą rolą jest bycie fanem moich dzieci, bycie świadkiem tego jakie są wspaniałe, po prostu i aż Bycie...
Kiedy dzieci dorastają można się pogubić, same się ubierają, same karmią i co teraz? Nie łatwe jest dla mnie wchodzenie w role mamy nastolatków, kiedy pocałowanie stłuczonego kolanka zastępuje uważne słuchanie, akceptowanie kształtowania się ich niezależności (czasem niezależności od mojego zdania na jakiś temat). Okazuje się jednak, że ten nastolatek tez łypie okiem czy widziałam jak strzelił gola a nastolatka wychyla się w moją stronę i słucha z uwagą gdy zabieram zdanie w rozmowie na kontrowersyjne tematy. Po największych awanturach nagle przychodzi taki buntownik, ociera się o ciebie niby od niechcenia i mówi; fajna jesteś, kocham Cię....

Te mamy, ze szkoły dla dziewcząt Fregata wiedzą, że są ważne i ważne są dla nich relacje z ich córkami, dlatego postanowiły przyjechać do nas i pobyć razem twórczo. Wybrały mini warsztaty kaletnicze, powstały piękne breloczki, zawieszki i bransoletki. Była praca twórcza, relaks w kąpieli z ziołami, podpłomyki i ser podpuszczkowy oraz głaskanie koni... Chciałam dołożyć wszelkich starań, by ten dzień był wyjątkowy, mam wrażenie, że się udało, mam nadzieję:)








wtorek, 8 maja 2018

Warsztaty kaletnicze

Odkrywanie kolejnych rzemiosł jest zawsze bardzo ekscytującą przygodą, nie spodziewałam się, że ta technika tak mnie zachwyci.
Daniel okazał się bardzo cierpliwym i wyrozumiałym nauczycielem, sprawił, że wszyscy czuliśmy się swobodnie i nie straszne nam było żadne zadanie. Uczyliśmy się wytłaczania wzorów, stawiania stempli, krojenia, szycia, klejenia, barwienia... Zrobiliśmy zawieszki, bransolety, breloczki do kluczy, etui na karty i ołówki a nawet pokrowiec na talię kart.
W przerwie było oczywiście ognicho.
Już czekam następne warsztaty, które już czerwcu.


























środa, 18 kwietnia 2018

Zakłądanie PERMAKULTURY

To był wyjątkowy dzień. Po raz pierwszy otworzyliśmy się na wolontariuszy z zewnątrz. Zgłosiły się 3 niewiasty. Wyruszyliśmy z samego rana z Gdańska by spotkać je już na miejscu. Wnaszej głowie kłębiły się pytania, czy kobietki dadzą radę przy tak poważnej akcji jaką jest zakładanie ogrodu, czy nie będą zbyt delikatne, czy pogoda dopisze, czy damy radę?
Na miejscu, o dokładnie umówionej godzinie zjawiły się one… W strojach bojowych, zwarte gotowe i uśmiechnięte, gotowe na wszystko! Pomyślałam „to będzie dobry dzień”!
Nie mogłabym nie wspomnieć o naszym młodym zespole w postaci mojej najstarszej córki Marysi (autorki zdjęć), najstarszego syna Filipa  oraz przyjaciela naszych dzieci i naszego obozowego wychowanka Dominika.
Postanowiłam przeprowadzić pierwszy test i jako pierwsze wyzwanie ogłosiłam zbieranie materiału organicznego do permakultury z trawnika. Jak myślicie, co to było? Dziewczęta nie mrunęły nawet powieką. Test zaliczyły śpiewająco.

Potem rozprawiłyśmy się z perzem, tu przodowała Karina i Emilia a o nasze podniebienia zadbała Kasia.
Chłopcy przywieźli z Rafałem chyba 3 tuziny taczek ziemi kompostowej (po konikach) i nasza gigantyczna permakultura zaczęła się wypełniać.
Podczas pielenia i prac były rozmowy, poznawaliśmy się lepiej i jak zwykle okazało się, że każdy człowiek niesie ze sobą jakąś niesamowitą historię. To jest zawsze moja ulubiona część wspólnej pracy.
Starałam się przekazać jak najwięcej swoich ogrodniczych doświadczeń ale okazało się, że chyba najbardziej zaraziłam pasją do mojego konika.
Wnagrodę zabrałam chętnych naspacer po naszych wąwozach i rozlewiskach, oczywiście na końskim grzbiecie. Biżuta (czyli moja koninka) nie narzekała, bo została przez wolontariuszki ogromnie dopieszczona wielkim worem marchwi i czesaniem z każdej strony.
A na deser udało nam się nawet wsiać marchew i pietruszkę. Brawo my!

Mężu mój! Młodzieży! Wolontariuszki ! To był piękny dzień Dziękuję wam z serca.



 

Makatka Kasi


Tak lubiłam tu być, pisać, cieszyć się małymi rzeczami, prostym życiem i dzielić tą radością.
Od ostatniego wpisu minęło kilka lat, za nami trochę trudnych doświadczeń a przed nami trudny czas gdy dzieci dorastają, my zaczynamy borykać się z chorobami, starością rodziców, odchodzeniem przyjaciół... 
W niedzielę odeszła moja przyjacółka Kasia, walczyła z rakiem kilkanaście już lat, odważę się powiedzieć, że była przyjacółką dla wielu, wspaniałą mamą 4 dzieci i żoną. Zawsze czułam, że Kasia żyje w innym świecie, w świecie gdzie liczą się tylko i wyłącznie małę rzeczy. Małe Wielkie ale ponad wszystko ludzie i dobroć.
Pamiętam jej uśmiech, jej radość z małych z drobiazgów, bycia razem. Miałyśmy jeszcze uszyć pachwork, nie zdążyłyśmy... Nad moją kuchnią wisi wyszyta przez Ciebie makatka, zawsze będzie już częścią Ciebie w moim domu.
Zbieram się na odwagę by znów cieszyć się małymi rzeczami, by nie pozwolić już sobie na myślenie, że to nie wypada... 
Życie Kasi było jak jej makatka, proste, piękne i bezinteresowne.  Obym i ja nauczyła się tak haftować swoje życie.
Dziękuje Ci Kasiu! Kochałam Cię!